Szkoła Podstawowa Nr 3 im. doktora Janusza Petera w Tomaszowie Lubelskim

Tutaj powinien być opis

Ostatnie pożegnanie Franka Chmielewskiego..

Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna

Śmierć jest wpisana w życie, jest jego częścią, jednak nigdy nie przestaje być bolesna i zawsze przychodzi nie w porę. Robimy wszystko, aby ją ominąć, odepchnąć, nigdy nie ma dobrego momentu, aby przyszła - zawsze jest zbyt wcześnie, przychodzi w czwartek, a przecież mogłaby w sobotę... Nie pyta, nie dyskutuje, zostawia ból, żal, smutek, które są w stanie ukoić jedynie wspomnienia. Kiedy umiera dziecko, czas się zatrzymuje, wszyscy myślimy o kruchości i małości życia. Tak szybko zakończyło się Franka ziemskie wędrowanie. 26 września, niby zwykły jesienny dzień, ktoś spóźnił się na autobus, ktoś dostał “piątkę”, ktoś się zakochał, ktoś zjadł na śniadanie kanapkę z serem i pomidorem. Wszystko takie zwyczajne, przewidywalne, czas biegnie dalej, jednak nie dla wszystkich. Gdy większość z nas jeszcze smacznie spała, o godzinie 6:17 czas się zatrzymał, stanęły zegary, pożegnaliśmy naszego małego wojownika Franka. 11 lat walczył dzielnie. Był energicznym, pogodnym, uśmiechniętym chłopcem. Kochał swoją papugę, miał kolegów, lubił gry komputerowe i książki. Tak jak ja i Ty, lubił pizzę i głośno się śmiać. Do końca wierzył, że to jeszcze nie teraz, że to jeszcze nie wszystko. Mówił mamie, że nie mógł sobie wymarzyć lepszych kolegów z klasy, że go wspierają, trzymają kciuki, dają siłę. W czerwcu rozstaliśmy się, bez wielkich słów, bo miał we wrześniu wrócić, odebrał świadectwo... za swoje człowieczeństwo i bohaterstwo w walce z chorobą. 11 lat to za mało, aby poznać siebie, świat, nacieszyć się pięknem życia i miłością do drugiego człowieka. Miał swoje plany i marzenia. Franek nie musi się już niczym przejmować, już nigdy nie napisze sprawdzianu, nie zda egzaminu, nie musi myśleć o szkole średniej, przyszłej pracy, zmagać się ze zwykłymi problemami, z którymi zmagają się chłopcy w jego wieku. Nigdy nie zda matury, nie pojedzie na wycieczkę, nie zasiądzie przy wigilijnym stole. Każdy wierzył do końca, że to jednak nieprawda, że to jakaś pomyłka, że jakoś to będzie i jakoś się uda, wydarzy się cud. Dziś jest szczęśliwy, jest tam, gdzie nie ma cierpienia. Śpij spokojnie Franuś, bardzo utrudzony jesteś, odpocznij, otoczony modlitwą, dobrą myślą, wspomnieniami. Do widzenia.